wtorek, 30 września 2014

09.2014

  Wrzesień minął nam pod znakiem niepokoju. Co prawda krwawienie wewnątrz-otrzewnej ustało i taki incydent odpukać się nie powtórzył , ale za to doszły kolejne problemy. W trakcie ostatniej hospitalizacji pojawiło się u Janka wysokie ciśnienie, które ciężko było ujarzmić lekami. Dopiero po zastosowaniu "wysokich worków" dializacyjnych udało nam się pozbyć z organizmu niechciany litr płynów. Dopiero wówczas ciśnienie się ustabilizowało . Okazało się też , że nasz stary ciśnieniomierz skapitulował i pokazywał błędne pomiary ciśnienia. Od jak dawna? tego nie wie nikt ;/. Aparat przy wysokich wskazaniach ciśnienia kompletnie zwariował - pokazując na wyświetlaczu prawidłowe , mieszczące się w granicach normy. Niewiele myśląc zaraz po powrocie do domu zakupiliśmy przez net nowy , lepszy. Ale na mankiet dziecięcy trzeba było poczekać nieco dłużej . W Ciechanowie ciężko dostać cokolwiek od ręki. Tak więc do momentu otrzymania przesyłki , gościliśmy 2x dziennie (na pomiar ciśnienia) a to w przychodni a to w tutejszym szpitalu. Niestety incydenty z Jankowym wysokim ciśnieniem się powtórzyły. Jest to o tyle niebezpieczne , że grozi udarem , więc poziom adrenaliny u Mamuśki osiągnął zenit. 
    Wiem jedno , muszę koniecznie nauczyć się ręcznego pomiaru ciśnienia. Trzeba tylko zamówić odpowiedni sprzęt , no i oczywiście poprosić jakąś pielęgniarkę o przeszkolenie. Asiak - prośba do Ciebie ;)))






    W ciągu tego miesiąca z powodu dwóch wychodzących piątek Janek nabawił się też infekcji . Skutek? Obyło się bez antybiotyku ale faja do pasa, więc nasze wizyty w CZD znowu trzeba było odłożyć . Przy takim stanie rzeczy żaden anestezjolog nie podjąłby się uśpienia Gnojka.
   W tych całych naszych zawirowaniach jest jeden plus. Widząc , że Gadzina za szybko kumuluje w organizmie płyn , postanowiłam z dnia na dzień zmienić Jego dietę i odstawić 2 porcje mleka , na rzecz stałych posiłków. W końcu to płyn ;-/. Tak więc mniej więcej od dwóch tygodni Janek je na śniadanie i na kolację pokrojoną w mini kosteczkę bułkę pszenną z masłem , odrobiną wędliny albo pasztetu , małą ilością ogórka albo czegoś mieszczącego się w granicach jankowej diety. Wymiotów odpukać nie było. 
   Codziennie jesteśmy w kontakcie ze Stacją Dializ i na bieżąco ustalamy harmonogram jaśkowego leczenia - stężenie płynów do dializ i dawki leków na nadciśnienie, ale póki co jesteśmy nadal w domu. I to mnie cieszy ;)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie ma problemu. Niebawem Cie przeszkole :-).Asiak