Czy jestem idealna? nieeeeeeeee na pewno nieeeeeeeeeeee. Daleko mi do ideału ;/. Kocham swojego Synka najbardziej na świecie ale... no właśnie ale. Dziś pokażę Wam swoją frustrację , a przynajmniej się postaram. Cholera, miałam już w głowie konspekt nowego postu ale gdzies się ulotnił wraz z pierwszą napisaną literą o!
To napisze tak : jestem już zmęczona i chciałabym odpocząć. Ale nie na godzinę czy dwie, chciałabym choć raz nie mieć na głowie piętna dializ. Pozbyć się tego pieprzonego strachu o cewnik , o karmienie , o życie Gnojka. Nieważne że padasz na pysk - nie! musisz wrócić na dializę do domu,cokolwiek by się działo. A to karmienie , bo ze schizami Janka nikt inny tego za mnie zrobić nie może , a to zastrzyk - trudno o zastępstwo, a to zmiana opatrunku - nikomu innemu bym tego nie powierzyła. Wczoraj podczas dializy wypadł mi korek z ręki, adrenalina poszła do góry. Całe szczęście że miałam drugi pod ręką, no ale trzeba było jeszcze otworzyć opakowanie mając w ręku dwie "otwarte" rureczki , które za żadne skarby świata nie mogą dotknąć niczego w pobliżu. Było ciężko - babcia trzymała Glizdę za nogi ale udało się uffffffff. Perspektywa spędzenia sylwestra w szpitalu troszkę by mnie dobiła.
To napisze tak : jestem już zmęczona i chciałabym odpocząć. Ale nie na godzinę czy dwie, chciałabym choć raz nie mieć na głowie piętna dializ. Pozbyć się tego pieprzonego strachu o cewnik , o karmienie , o życie Gnojka. Nieważne że padasz na pysk - nie! musisz wrócić na dializę do domu,cokolwiek by się działo. A to karmienie , bo ze schizami Janka nikt inny tego za mnie zrobić nie może , a to zastrzyk - trudno o zastępstwo, a to zmiana opatrunku - nikomu innemu bym tego nie powierzyła. Wczoraj podczas dializy wypadł mi korek z ręki, adrenalina poszła do góry. Całe szczęście że miałam drugi pod ręką, no ale trzeba było jeszcze otworzyć opakowanie mając w ręku dwie "otwarte" rureczki , które za żadne skarby świata nie mogą dotknąć niczego w pobliżu. Było ciężko - babcia trzymała Glizdę za nogi ale udało się uffffffff. Perspektywa spędzenia sylwestra w szpitalu troszkę by mnie dobiła.
Kolejny zapalny punkt - karmienie. tak , cholerne karmienie 6:00 ,12:00 , 16:00, 19:00 i 23:00. Najgorsze są 3 środkowe. Zabawianie , krzyki , płacz zbuntowanego dwulatka. I nigdy nie wiadomo kiedy pójdzie w ruch miseczka rzygulka. Owszem , zdarza mi się i to często krzyknąć na gnoja i czasem mnie ręka świerzbi. Zwłaszcza że Jasiulek jak to Jasiulek robi dużo po złości i moja nerwica osiąga punkt krytyczny. Zważywszy na to że jedzenie Janek ma w d...pie, na samo zdanie "idziemy jeść obiadek" zaczyna się jaśkowa histeria, która pojawia się też nierzadko podczas dializ. Bo weź tu człowieku za każdym razem tłumacz dwulatkowi że ma leżeć spokojnie , że nie wolno mu kichnąć ani w żadnym wypadku nawet dotknąć ogonka. A najlepiej by było żeby podczas drenażu stał sam na nóżkach. Przy napełnianiu , ze względu na ostatnie przygody z cewnikiem Janek powinien leżeć na lewym boczku. Cewnik nie raz się przemieszcza i zdarza się że Mały odczuwa ból przy dializie (przy napełnianiu). Stąd też moja teoria że końcówka cewnika pod wpływem napływającego płynu ociera się o jakiś narząd - wątrobę albo inną cholerę.
No i wreszcie cały szereg Jaśkowych powinności , bunt przy zakraplaniu oczka , przy myciu zębów , podczas zmiany opatrunków,przy dokarmianiu przez Peg-a . aaaa i nie wspomnę o alarmującym nie raz w nocy cyklerze , na którego dźwięk człowiek wstaje na równe nogi nie wiedząc w jakim świecie żyje. Cyrk na kółkach . Rzygać się chce od tego wszystkiego. Do tego te ciągłe wizyty i pakowanie, rozpakowywanie....
I ta upierdliwa piosenka ze Świnki Peppy która non stop chodzi mi po głowie - oszaleć można. Żeby mnie dobic na konieć zaśpiewajmy wszyscy razem : "bom bim buuuum , bim bom biiiim , bimbi........"