piątek, 6 grudnia 2013

06.12.2013

   Hallo ;) My już po. Obyło się bez komplikacji i zabieg się powiódł. Co prawda troszkę się rozkleiłam na myśl, że dla Jego bezpieczeństwa muszą go zaintubować, gdyż jak to dr określiła - "Janek jest pacjentem wysokiego ryzyka". Ciężko go było uspokoić po wszystkim ( miał odruchy wymiotne po rurce). Jest strasznym nerwusem, zresztą tak jak ja ;-P.
   Kanaliki Jaśkowe są kręte i wąskie przy nosku, a śluzówka spulchniona, więc mają tendencje do zapychania i nie wykluczone że nie trzeba będzie tego zabiegu powtórzyć. Póki co zalecili masaż oczka i 6-cio tygodniową kurację antybiotykiem.
   Tak wogóle to miałam strasznego pietra. pisałam już Wam chyba że Małemu wychodzą zęby trzonowe a jak to u Jaśka bywa idzie w parze temperatura. Może nic strasznego , bo max 37.7 ale była taka opcja że nas nie dopuszczą do zabiegu i znowu wszystko odwlecze się w czasie.  Wzięłam ze sobą swój termometr i "pyknęłam" małemu w oczekiwaniu na lekarza. A tu..... 38,1 ;.////. Troszkę pochodził , zdjęłam mu serdaczek i chyba poskutkowało bo drugi pomiar (już u lekarza) był znacznie niższy 37,1. uffffffff. odetchnęłam z ulgą.
   W zasadzie z tą jaśkową temperaturą przy ząbkowaniu to wychodzą cyrki. W tym samym momencie termometr pokazuje trzy różne wskazania temperatury. Różniące się od siebie sporo.
   Wróciliśmy wieczorem , jak to zwykle bywa wykończeni stresem.Podskoczyłam jeszcze do apteki i jak tylko Mały zasnął - zasnęłam i ja ;)


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Super że jesteście już w domu :)

Anonimowy pisze...

Wspaniale, że wszystko udało się.;-)