niedziela, 8 grudnia 2013

wakacyjne wspomnienia

     Niedziela 5:50. Jaśkowe powinności odbębnione. Zupka "płukana" przygotowana , faktury za leki dla Janka opisane i spakowane w kopertę.
      Teraz chwila dla siebie. Uciekam myślami do naszego pierwszego wakacyjnego wyjazdu. Dużo czasu upłynęło zanim odważyłam się ruszyć z Jankiem dalej , niż na ogródki działkowe ;-p. Co prawda były możliwości wyjazdu , ale ze względu na fakt , iż często miewaliśmy problemy z dializą, wolałam siedzieć bezpiecznie w domku , gdzie wszystkie medykamenty miałam pod ręką. Natomiast po ostatnich lipcowych wydarzeniach (ostre zapalenie trzustki , 2 x zabiegi hemodializy) i długim pobycie w szpitalu , zbuntowałam się , postanowiłam wyjechać i oderwać się od tego całego bałaganu. 
    Pakowanie nie należało do najprostszych . Trzeba było przewidzieć większość sytuacji i uwzględnić nie tylko cykler , 5-litrowe worki do ADO (na każdy dzień inny) i dreny, ale na wszelki wypadek stojak do kroplówek , worki do dializy ręcznej , wagę hakową, wszelkie jałowe gaziki i plastry do zmian opatrunków ,dietę niskopotasową, zastrzyki przeciwko anemii (EPO), leki itp. Cud , że się spakowaliśmy. No i oczywiście wyjeżdżając na Mazury, trzeba było uwzględnić porę dnia mając na karku 2 zmiany dzienne (dializ) oraz upchać w czasie Jankowe karmienie (żeby nie spadł z wagi).
    Ciocia Kinga przygotowała nam wcześniej pokoik. Schowała dywan i posprzątała, żebyśmy po przybyciu na miejsce mogli ustawić cykler i wydializować Gnojka.
       Okolica jest przepiękna (niczym z bajki). To , co lubię czyli cisza , spokój , przyroda , odgłosy zwierząt (żurawie) i dziadkowie do pomocy ;)



Przez te 2 tygodnie mogłam naładować akumulatory a Janek w ciągu tego czasu zrobił ogromne postępy w rozwoju. Jak już wiecie z powodu długich i częstych hospitalizacji Janek stanął na nogi dość późno bo blisko 2-iego roku życia.  U Cioci miał pełne pole do popisu . Co prawda w tym samym czasie zbiegło się też ząbkowanie , co znacznie utrudniało sprawę gdyż Jaśkowym dolegliwościom towarzyszy też osłabienie (potyka się o własne nogi) , częste wymioty (2-3 x dobę) podczas jedzenia i marudzenie, ale z pomocą małej Marysi i  Rottweiler'a JoJo , Janek dzielnie zmagał się z dolegliwościami.




Poza czasem poświęconym na dializy , karmienie i drzemkę , Mały całe dnie spędzał na świeżym powietrzu . Zaliczył swoje pierwsze kąpiele nad jeziorem (trzeba było uważać na cewnik) , skakał na trampolinie , smażył kiełbaski przy ognisku , podglądał koniki w stajni  , ganiał się z JOJo po podwórku , jeździł ciągnikiem , pływał łódką i zbierał z dziadkiem grzyby ;)

 Ja natomiast miałam więcej czasu na przemyślenie i poukładanie sobie w głowie większości spraw.
Dziękujemy Ciociu za miłe wspomnienia ;)


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Po takich wakacjach mam nadzieję, że energii starczy do kolejnych ;) Może już Jasiek będzie już w nowym etapie życia za co wszyscy trzymamy kciuki D.

Anonimowy pisze...

Wakacje bez dializ to najwspanialsze przeżycie - czego Wam życzę.:*