środa, 11 czerwca 2014

11.06

Upały dają się we znaki , przez co Gadzina jest jeszcze bardziej dokuczliwa niż zwykle. I jak to u dzieci bywa przy tak wysokich temperaturach z jedzeniem też jesteśmy na bakier , tak więc  zrobiliśmy duuuży krok w tył. Większość podajemy przez peg , a to co Pan Jan zjada łaskawie doustnie jest prawie całkowicie zmielone.
   Co do Peg-a, od 3 tygodni jestem w trakcie małego eksperymentu. Troszkę poczytałam na necie i do  czyszczenia ujścia wokół peg-a stosuję albo najnormalniejsze w świecie szare mydło albo zamiennie sól fizjologicziłoną , niemalże całkowicie odstawiając octanisept. Na razie jest ok. Może skóra wokół peg-a była zbyt wyjałowiona i stąd te częste zapalenia pochodzenia grzybicznego? Oby teoria okazała się słuszna ; wówczas pozbędziemy się uciążliwego problemu.
   Udało nam się też przełożyć czerwcową wizytę na litewskiej , dzięki czemu 18-ego odbębnimy jednocześnie zaległą wizytę u ortopedy na szaserów. Jest co prawda realne ryzyko , że w razie złych wyników badań zostawią nas na oddziale , zwłaszcza że zbliża się długi weekend. Ale cóż , nie mam wyjścia. Zresztą co za różnica czy to niedziela, sobota czy poniedziałek? Mój ściśle ustalony przez los harmonogram spowodował , że niemalże każdy dzień wygląda tak samo. Od dializy do karmienia i tak w kółko. Niczym pies na łańcuchu.
   Cholernie brakuje mi tej wolności i poczucia , że wszystko jest w moich rękach . Choroba Janka dała nam nieźle popalić i spowodowała , że nasze życie wywróciło się do góry nogami. Całkowicie przewartościowało moje spojrzenie na świat, a brutalne zetknięcie z rzeczywistością spowodowało , że powoli dorastam do roli matki.


Z ciocią Lolą


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Cześć, Nasz blogowy śłodziak rośnie jak na drożdżach. Pozdrawiam, M.