niedziela, 11 stycznia 2015

Pamiętam....


  •   Pamiętam , gdy jako mała jeszcze dziewczynka beztrosko biegałam boso po kałużach...
  • Pamiętam moment , gdy zbierałam u działce na dziadka porzeczki i agrest...
  • Pamiętam pierwsze próby przejażdżki na dziadkowym poniemieckim rowerze o dużych kołach... pamiętam swoją ekscytację i radość...
  • Pamiętam jak uciekałam Babci naokoło stołu próbując odwlec w czasie ten nieunikniony moment wizyty w przychodni w celu zrobienia zastrzyku
  • Pamiętam moment , w którym dowiedziałam się o chorobie mojego Syna ... moje przerażenie , paniczny strach i niemożność złapania oddechu
  • Pamiętam chwile , gdy dowiedziawszy się o chorobie Jaśka , odmówił nam odprawienia natychmiastowego chrztu szpitalny kapelan zaś bez żadnego ale , w ciągu kilkunastu minut przyjechał ochrzcić Małego miejscowy Proboszcz , który udzielał nam ślubu.
  • Pamiętam potworne zmęczenie 
  • Pamiętam chwile zwątpienia i myśli samobójcze
  • Pamiętam bezsilność , próby karmienia Janka , jego ciągłe wymioty , brak apetytu , nieprzespane noce, wycie cyklera , płacz...
  • Pamiętam wszystkie przygody Franklina , które przeczytałam na dobranoc w każdą szpitalną noc....



  • Pamiętam uprzejmość lekarzy i pielęgniarek z Litewskiej. Pamiętam każdą pomocną dłoń, każde dobre słowo i próbę pocieszenia...
  • Pamiętam iskierkę nadziei, którą zapoczątkowała wiadomość o możliwości przeszczepu...
  • Pamiętam moment , w którym runął mój świat przy każdym naszym potknięciu, każdej operacji , każdej złej wiadomości którą usłyszałam z ust lekarzy...
  • Pamiętam chwilę , gdy stojąc po raz pierwszy w izbie przyjęć w kolejce do anestezjologa w celu podpisania zgody na pierwszą wówczas operację wszczepienia cewnika do dializ otrzewnowych  u Jaśka , rozpłakałam się publicznie jak małe dziecko..
  • Pamiętam moment , gdy klęcząc i szlochając w szpitalnej kapliczce miałam ochotę roznieść w pył wszystko dookoła...
  • pamiętam swoje krzyki i wrzaski na Janka , gdy całkowicie odmawiał jedzenia. Pamiętam swoją frustrację i gniew...
  • Pamiętam bezsilność , gdy po dwóch latach walki z jaśkowym nie-jedzeniem , wyraziłam zgodę na operacyjne wykonanie gastrostomii
  • Pamiętam moment gdy w końcu stanęłam na nogi.... silniejsza niż przedtem...
  • Pamiętam chwilę , gdy śpiący Gad słysząc odgłos chrupania słonych paluszków (których oczywiście jeść mu nie wolno ) obudził się ze snu i stwierdził : daj mi paluszka... w drodze wyjątku , bo źle się czuję i mam niskie ciśnienie " ;-)
  • Pamiętam doskonale chwile , gdy buszował u Cioci Loli w szafce wyjmując wszystko co się da. Kto jak kto ale muszę przyznać , że Janek do robienia pierdolniku to ma wybitny talent.
  • Pamiętam , gdy przy okazji każdego festynu w Ciechanowie  Gadzina obowiązkowo musiała wybrać sobie balonik. 
  • Pamiętam moment , gdy Mały podekscytowany wizytą Mikołaja , siedział na jego kolanie i recytował na jednym wdechu wierszyk "Mikołaju,Mikołaju..."


  • Pamiętam wszystko . Dobre i złe chwile , które na jakiś czas wyparłam z pamięci. teraz , gdy znów zaczęłam oddychać , powoli do mnie wracają. Niczym bumerang. Czasem bez słowa ostrzeżenia . Tak po prostu. Czasem wywołują u mnie śmiech , czasem frustrację a niekiedy tylko powodują , że milknę na dłuższą chwilę...

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

niestety pod większością mogę się podpisac:( trzymajcie się, pozdrawiamy Agata, Michał i Mikołajek(spotkaliśmy się na Litewskiej-u nas dializy beznadzieja :( oszalec można ehhh

Elunia pisze...

z czasem powinno być lepiej.Trzymajcie się

Anonimowy pisze...

właśnie dziś wylądowaliśmy w szpitalu z trzecim zapaleniem otrzewnej (w ciągu 2mcy) :( Agata

Elunia pisze...

;-(

Anonimowy pisze...

Nawet nie jestem w sobie wyobrazić przez jaką gehennę musiałaś przejść i ile jeszcze będziesz musiała przejść. Podziwiam Cię ponad wszystko, bo mówi się, że niektórzy są twardzi z natury, ale nawet największego pakiera/koksa rozłożyłyby by choćby 20% cierpienia i przygód, które Ty musiałaś przejść i nadal stoisz na nogach, a nie w szpitalu jako pacjentka. Wielki Szacun i Podziw dla Ciebie!!! Trzymajcie się mocno i nie zwracajcie uwagi na przeciwieństwa losu, bo być może w tym był jakiś cel i teraz po tym wszystkim będzie już tylko lepiej ;)

Anonimowy pisze...

Pamiętam jak powiedziałaś ,że jesteś w ciaży i jak urodziłaś. Skakałam ze szczęścia.
Pamiętam jak zadzwoniłaś, że jedziecie z Jaśkiem karetką na litewską, jak widziałam go w otwartym inkubatorze z podłączonymi kablami i cały czas myślałam , czy mu nie zimno.
Pamiętam, że nie poszłam do pracy bo nie potrafiłam tylko modliłam się z Wami w szpitalu.
Pamiętam każdą Wasza wizytę i Twoje zmagania z Jaśka jedzeniem.
Pamiętam , że byłąś wrakiem człowieka i ja czułam się bezsilna bo nie umiałam i nie wiedziałam jak Ci pomóc.
Choć teraz mam swoje trudne chwile i nie daję sobie rady to Pamiętam o Twoich i stawiam Cię za wzór że musi być dobrze. :****
Aga M.

Anonimowy pisze...

Elu,
pamiętam jak byłaś malutka i chorowałaś na zapalenie oskrzeli....
pamiętam śmierć Naszej Mamy i paraliżujący strach o Was i Naszą przyszłość...
pamiętam Ciebie malutką jak odbierałam Cię ze żłobka - byłaś zawsze taka smutna
potem już niewiele pamiętam :(, może tylko krótkie fragmenty, np.jak obcinałam Ci włosy :)
potem tak szybko dorosłaś, zamknięta w sobie, na dystans....
ja wtedy borykałam się z własnymi demonami...
a potem radość, że jesteś w ciąży i znów strach, niemoc kiedy okazało się że maluszek może nie przeżyć, a sama znów walczyłam z chorobą dziecka i pytałam się Boga za co????
czy za mało przeszłyśmy w swoim życiu?! kogo winić? czy rodziców? czy to za ich grzechy pokutujemy? a może te sytuacje które nas dotykają kształtują nasz charakter , siłę?
a może odsuwają od najbliższych ze strachu przed cierpieniem,....
Ja nie wspominam i nie chcę pamiętać, bo musiałabym siedzieć i płakać, a trzeba żyć dalej.
Elu już jesteś silna, silniejsza ode mnie i wierzę (nadal) że wszystko ma w życiu jakiś cel,
może po to by było już tylko lepiej :)