1 września - czas przedszkola - czas choróbsk. Całe wakacje zmagaliśmy się z polekową biegunką , którą zainicjowała zwykła infekcja wirusowa i wlekła się za nami przez caaaałe 3 miesiące ;/. Nie przeszkodziło nam to wyrwać się jak co roku do Chałup - wyszliśmy z założenia , że nic nas bardziej nie ograniczało przed przeszczepem jak dializy i cholerne cewniki, zatem biegunka to nie problem . Zaliczyliśmy też po raz pierwszy z Jaśkiem kilkudniowy spływ kajakowy i ku gnojkowej uciesze - nocowanie pod gołym niebem.
Pod koniec wakacji zamieniono nam jeden z leków immunosupresyjnych , tak więc jaśkowe rewolucje biegunkowe w końcu ustały.
Z początkiem roku szkolnego zaczęły nas się czepiać wszelakie kataralno-kaszlowe infekcje. Nie ma się co dziwić, w końcu Jasiek jest na lekach immunosupresyjnych , których zadaniem jest obniżenie odporności pacjenta po to , by nie doszło do odrzucenia nerki przez jego własny organizm. Tak więc kichamy, kaszlemy i gorączkujemy na przemian. W porównaniu do tego , co działo się 2-3 lata temu , i tak uważam to za duuuuży postęp. W końcu ani razu od momentu przeszczepu nie wylądowaliśmy w szpitalu , zaś wszelkie infekcje leczymy na tyle na ile się da w domu. uciążliwe jest to , że każda z nich wlecze się jak flaki z olejem. Ale to da się przeżyć.
Z domowych sposobów leczenia pozostają nam inhalacje i babcine mikstury. Jednak nie możemy stosować nic , co by defacto miało wpływ na odporność organizmu : wit C , zioła czy tran. Wszelkie specyfiki , które Jasiek zażywa musimy konsultować z transplantologiem.
Wspominałam w poprzednim poście ( albo i nie) , że już kilka miesięcy po przeszczepie zaczęliśmy mieć problemy z potasem. Ku moim przypuszczeniom , wraz z ustaniem jaśkowych biegunek , problemy te przybrały na sile powodując , że max wartość potasu we krwi osiągnęła wartość 7,1!!!!! (norma 5,1). Póki co walczymy dietą i środkami moczopędnymi , które dodatkowo zostały nam wdrożone. Owszem , są leki (typu resonium) które pomagają pozbyć się nadmiaru potasu ze krwi , jednakże lekarze twierdzą , że przeszczepiona nerka jest zdrowa , więc nie ma co jej obciążać specyfikami które są zażywane w schyłkowej fazie niewydolności nerek. .... i póki co nie wiedzą , co może być przyczyną.....
W poniedziałek ponownie udamy się do miejscowego szpitala , żeby prywatnie powtórzyć badania. Ech.... szkoda , że nie możemy rozsmakować się w smakołykach jesieni..... wszelakich ziarnach słonecznika ...pestkach dyni i orzechach które Jasiek uwielbia.....owocach ,w które obfituje miejscowy rynek....szkoda.
Jedno z moich ulubionych... |
Podobnie jak kilka lat temu zawitaliśmy do Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie.... I podobnie jak wtedy ciężko było upilnować Gadzinę.... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz