piątek, 7 lutego 2014

7.02.2014

   Janek zapadł w popołudniową drzemkę, a ja mam chwilkę dla siebie. Powoli szpitalne życie odchodzi w niepamięć. Po ostatnich wydarzeniach pozostała  jedynie kolejna Jaśkowa blizna . Moje dłonie też powoli dochodzą do siebie. Niestety częste używanie środka dezynfekującego kilkanaście razy na dobę spowodowało , że ręce Mamuśki  przypominają raczej ręce 80-latki ;/. Czeka mnie długa kuracja zanim zaczną normalnie wyglądać. Ale  póki co mogę tylko łagodzić obolałe skutki bezpośredniego używania płynów dezynfekcyjnych, moje łapki odpoczną dopiero po przeszczepie. Mam małą gorącą prośbę -  ludziska nie gapcie się proszę na moje zniszczone ręce, żebym nie musiała ich cały czas chować ;/.
    Zanim się spostrzegłam również popadłam w rutynę, aczkolwiek jest kilka rzeczy , które po ostatnim pobycie na Litewskiej robię z czystą przyjemnością. Jak dobrze w spokoju napić się  rano kawy.... jak dobrze móc na spokojnie zjeść, porządnie wyspać się czy skorzystać bez stresu z kibelka ;).....jak dobrze jest móc wyjść na miasto lub najnormalniej w świecie pójść rano na zakupy...jak dobrze zjeść gorący posiłek sporządzony nie w pośpiechu, ale delektując się każdym kęsem...jak dobrze móc się zrelaksować pod prysznicem... jak dobrze być w domu.
   Jeśli chodzi o Jankową sprawę być może ruszyła machina przeszczepu rodzinnego. ale ciiiiiiiiiiiiiiiii..... Na razie nic nie mówię. Wszystko okaże się po 18 marca. Próba krzyżowa i szczegółowe badania wszystko wyjaśnią.


Janek i Nikosiowy chomik ;)

2 komentarze:

marta.k pisze...

Ela jesteś niesamowicie dzielna...podziwiam Twój upór i wytrwałość :)

Anonimowy pisze...

Kciuki mnie bolą od ciągłego ich zaciskania ale nie poddaję się ;) Ściskam Was mocno :* Dorota