poniedziałek, 7 kwietnia 2014

24.03

Za nami weekend.Mieliśmy spędzić go na Mazurach a wyszło jak wyszło , tj od przeszło dwóch tygodni na litewskiej. Problem zaczął sie gdy z powodu chwiLowej dostawy prądu trzeba było zrobić Małemu zmianę ręczna . Podczas wpuszczeniA płynu dializacyjnego Janek złapał sie za brzuszek i zaczął niemiłosiernie płakać. I tym razem uczucie bólu u Janka było znacznie silniejsze , zreszta wiDac to było po jego zachowaniu. Najważniejsze jest to , ze przy ytym wszystkim łapał sie tez za głowę i wil sie z bólu.chciałam chwile przeczekać , poobserwowac i przede wszystkim nie wPadac w panikę. Zadzwoniłam do naszej Pani dr w celu kolnsultacji. Niestety ból nie ustepowal, do tego doszły wymioty. Jaś na przemian płakał coraz głośniej i coraz bardziej emanowal złością. Niewiele myśląc wzięliśmy Małego i spakowalismy zpowrotem rzeczy , które zreszta były rozpakowane zaledwie 1,5h temu, i w te pędy ruszylismy na litewska. Sama podróż była koszmarem, trzeba było zachować zimna krew. Jaś ani na chwile sie nie uspokoił, czasem tylko z braku sił milkl na kilka sekund. Wyglądało to dramatycznie do tego stopnia , ze dwukrotnie podczas tej podróży wzywalismy karetke pogotowia. Jednakże w takich przypadkach obowiązują tylko procedury , tak wiec proponowano nam jedynie transport do najbliższego szpitala. Z własnego doświadczenia wiedzieliśmy , ze jedynie na litewskiej otrzyma odpowiednia pomoc wiec jednogłośnie zdecydowaliśmy , ze liczy sie każda minuta i postanowiliśmy nie zbaczac z kursu. Po 3 godz podróży wreszcie dotarliśmy na miejsce. W ciagu godziny Mały przeszedł kilka konsultacji , chirurgicznA, laryngologiczna , pobrano mu krew do badań , zbadano cytoze płynu dializacyjnego, wykonano USG jamy brzusznej , rentgen i ..... Nic. Żadne z badań nie wykazało nieprawidłowości. Jankowiak podano środki usmiezajace ból , i dopiero wówczas możliwy był pomiar ciśnienia tętniczego. Było stanowczo za wysokie. Natychmiast podano mu leki. Tego samego wieczoru odbyła sie rowniez tomografia która wykazała udar niedokrwienny w okolicy mozdzku .do końca nie było wiadomo co dolega Jankowi. Lekarze pytali nas czy fizycznie przed tym całym wydarzeniem Jankowi nic nie dolegalo , czy nie powlekal nozka, czy nie zachowywał sie inaczej niż zwykle. Jednogłośnie odpowiadalismy ze nie. Przed zajsciem Janek zachowywał sie normalnie , inaczej nie zdecydowalibysmy sie na wyjazd. W ciagu następnych godzin , po konsultacji z neurolog z czd Jankowi podano lek zapobiegający ewentualnemu obrzekowi mózgu oraz kolejne środki przeciwbólowe. Po czym Mały wykończony płaczem i bólem w końcu zasnął. Podlaczono go do sprzętu monitorujacego czynności życiowe. Co pól godziny odbywał sie pomiar ciśnienia. Juz dwa dni po zajściu i patowa sytuacja sie powtórzyła, tzn podczas dializy o 16.00 (dokładnie w fazie napelniania) doszło u Małego do silnego odczucia bólu w okolicy brzuszka , po czym nastąpił ryk płacz i Janek zaczął łapać sie za głowę. Tym razem jednak napad nie trwał tak długo jak ostatnio. Jaś uspokoił sie po godzinie. Powoli dochodzi do siebie , wstał juz nawet z łóżka , bawi sie i rozrabia. Czekamy do poniedziałku na rezonans magnetyczny, niestety jest to badanie wyjazdowe i w weekend nie ma technicznych możliwości wykonania tego badania. Powoli dochodzę do siebie . Wiem , ze muszę być silna . Dziś okaże sie kiedy odbędzie sie kluczowe badanie. Cholernie sie boje.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"Siłaczka" :-)